W ciszy, bez hałasu
wiosna zawitała do lasu.
Powitał ją ciepły wiatr,
każdy owad i ptak.
Na łące zakwitły stokrotki,
zawilce i polne dzwonki.
Słońce świeciło wesoło,
las się zielenił wokoło.
   Malinka sadziła kwiatki -
- konwalie, pierwiosnki, bratki
na grządkach w swoim ogródku,
a Lutek na podwórku
montował drewnianą huśtawkę.
   Wodnik naprawiał kładkę
przy brzegu leśnego strumienia.
Wiosną pachniała ziemia.
Krzątały się wszystkie owady.
   Jaś także miał dużo pracy.
Przyniósł wiadro wody
i mył podłogi i schody.
Po zimie były brudne.
    Każdy chciał by schludnie
          wyglądał jego dom,
dlatego mył okna i sprzątał każdy kąt.
- Zaginął synek żuka!
Trzeba go zacząć szukać
i każdego pytać
o to, gdzie jest Krzyś.
Czy widzieliście go dziś ?
Wszyscy przerwali pracę.
-Mucho!  Czy mówisz prawdę?
- zapytał muchę Jaś.
- Tylko nie okłamuj nas.
- Ja mucha,
nie jestem taka kłamczucha
jak wy wszyscy myślicie,
a nawet kłamstwem się brzydzę.
- O. To już przesadziłaś -
- Malinka się wtrąciła.
- Ale opowiadaj prędko
co się stało nad rzeką.
- Bawili się w chowanego
żuczek razem z kolegą
i z koleżanką pszczółką
i jeszcze z małą mrówką.
Nagle żuczek krzyknął
i po prostu zniknął.
Pszczółka go usłyszała,
szybko tam poleciała,
gdzie słyszała ten krzyk.
Odtąd nie widział go nikt.
Niech każdy mi uwierzy.
Naprawdę to straszne rzeczy.
Żuka nigdzie nie ma.
Szuka go rodzina,
siostra, ojciec, matka,
sąsiad i sąsiadka.
Nagle przyleciała mucha,
największa w lesie kłamczucha,
której nie wierzył nikt.
Z daleka słyszano jej krzyk:

Od razu na leśnej polanie
zrobiło się zamieszanie.
Każdy porzucił swą pracę.
- Proszę o uwagę
- głośno powiedział Jaś,
aż przestał szumieć las.
- Żuczek to małe dziecko,
musimy go znaleźć prędko.
Wiemy o tym przecież,
że może zabłądzić w lesie.
Wodnik niech szuka nad rzeczką,
Malinka pójdzie tą ścieżką,
Ja pójdę do mamy żuka.
- Ja tutaj go poszukam
- powiedział krasnoludek.
- Gdzieś musi być mały żuczek.
Trzeba każdego pytać,
może ktoś go widział.
Biegali więc i pytali
każdego kogo spotkali
na polanie i drodze.
Owady były w trwodze.
Co mogło się z żukiem stać
Słychać było płacz
mamy małego żuczka.
Odezwała się mrówka:
- Ja go widziałam ostatnia.
Wyglądał zza tego krzaczka,
Gdy się chowałam za liść.
Nie wiem gdzie może być Krzyś.
Odezwał się żuczka kolega:
- Ta ścieżka jest bardzo kręta.
Widziałem jak nią szedł,
a potem pobiegłem na brzeg
naszego leśnego strumyka,
a potem zacząłem go szukać
razem z koleżankami.
Nie było go między drzewami,
ani pod liśćmi i mchem.
Obszedłem każdy krzew.
- A ja patrzyłam z góry
czy nie wpadł do jakieś dziury
- rzekła pszczółka Miłka.
- Zniknął. To była tylko chwilka.
Zaczęli szukać znów.
Każdy robił co mógł,
by znaleźć małego Krzysia.
Nikt nie może znikać
tak nagle i bez śladu.
Jego mama zanosiła się od płaczu,
a tata ze smutną miną
rozpaczał z całą rodziną.
- Powiem wam,
że musimy mieć jakiś plan
- po namyśle rzekł Jaś.
Znów zaszumiał las
i uśmiechnęło się słońce.
- Owady latające
te, które skrzydła mają
niech nad lasem fruwają
wypatrując żuka.
Wszyscy musimy go szukać.
Te, które nie latają
niech wśród liści szukają
i wśród krzaków i drzew.
Trzeba zaglądać pod mech
i pod każdy liść.
Gdzieś tu na pewno jest Krzyś.
Niech inni szukają nad rzeką.
Trzeba szukać prędko,
bo gdy słońce zajdzie
żuczek się już nie znajdzie.
Ze wszystkich stron na polanie
słychać było wołanie:
-Gdzie jesteś Krzysiu? Gdzie?
Prosimy odezwij się.
Gdzie jesteś mały żuku?
Kukułka kukała: Kuku.
Żuczka nigdzie nie było.
Powoli się ciemno robiło.
Głosy między drzewami,
kwiatami i krzewami
niósł wiatr i leśne echo.
Gdzie jesteś mały kolego?

Jaś szedł powoli przez las.
Nagle usłyszał płacz.
- Skąd ten płacz dochodzi?
- Jaś słuchał i powoli chodził
wołając małego żuka.
Przystanął, aby posłuchać,
czy żuczek się nie odzywa.
- Gdzie jesteś? - co chwilę pytał.
Bolały go już nogi.
Stanął na środku drogi
i stał tak nieruchomo
z zadartą do góry głową.
Miał bardzo smutną minę.
Nagle zobaczył pajęczynę
i wpadł w straszną złość.
Mam tego wszystkiego dość.
To Cekla ją utkała,
A przecież nam obiecała,
że już nie będzie jej tkać.
Nauczkę jej trzeba dać,
bo przez nią giną owady,
a nawet malutkie ptaki.
Powoli zapadał zmrok.
Jaś wytężał wzrok,
lecz nie widział nikogo.
Odwrócił się i szedł drogą
z powrotem na polanę.
Nagle usłyszał wołanie:
- Pomocy! Tu jestem, tu!
Po trawie i po mchu
Jaś pobiegł z powrotem pod krzak,
tam, skąd dochodził płacz.
Żuczek w pajęczynie tkwił.
Biedny nie miał już sił,
by się z niej wydostać.
Nie była to sprawa prosta,
bo sieć lepkich nitek
oplotła mu nóżki i brzuszek
-Krzysiu. Proszę nie płacz.
Już nie musisz się bać.
Zaraz ci pomogę-
- rzekł Jaś zadzierając głowę.
Powoli zbliżała się noc.
- Szybko pobiegnę po pomoc
- krzyknął Jaś do żuka
i pobiegł aby poszukać
kogoś ze szczypcami.
Na szczęście między drzewami
świetliki się pojawiły
i drogę mu oświetliły
i uspokajały Krzysia;
Oswobodzimy cię dzisiaj.
Za chwilę Jaś był z powrotem.
Lutka spotkał po drodze
i skorka, który miał szczypce.
- Szybciej! Szybciej! Szybciej!
Bo żuczka zaraz stracimy
i nic już nie poradzimy
- świetliki nad  Krzysiem fruwały
i cały czas krzyczały:
- Będziesz uratowany!
Skorek dużymi szczypcami
pociął pajęcze nici.
Jaś Krzysia od razu pochwycił.
- Jestem uratowany!
- żuczek szepnął ze łzami.

Echo rozniosło nowinę
i za moment, za chwilę
przybiegła żuczka mama,
bardzo uradowana.
Ściskała go i tuliła
i bardzo szczęśliwa była.
Żuczkowi nic się nie stało,
choć mało brakowało,
by zginął w tej pajęczynie.
- Kara Cekli nie minie
- z gniewem powiedział Jaś,
aż ucichł sosnowy las.
- Musimy ją ukarać.
I to natychmiast, zaraz.
Nie będzie z nami mieszkała,
jeśli to ona utkała
tę wielką pajęczynę.
I za moment, za chwilę
pukali do drzwi Cekli,
a byli naprawdę wściekli.
Tekla jak zwykle spała,
a nawet przez sen chrapała,
aż trząsł się stary dąb.
Od rana ją bolał ząb,
dlatego lekarstwo połknęła
i od razu zasnęła.
Wreszcie otworzyła drzwi.
- O rany! To znowu wy!
Co się tym razem stało,
że licho was przygnało
w nocy do mnie tu?
Wyrwaliście mnie ze snu.
Jaś zrobił groźną minę:
- Utkałaś pajęczynę,
w którą dziś
wpadł mały żuczek Krzyś.
- Jestem naprawdę wściekła
- rzekła zaspana Cekla.
- Po nocy mnie nachodzicie
i wszyscy na mnie krzyczycie.
Nie wiem o co chodzi
i mało mnie to obchodzi,
Ja słowa dotrzymałam
i pajęczyn nie tkałam.
Tamta pajęczyna
to nie moja wina.
- To ja ją utkałam.
O niczym nie wiedziałam.
Z pokoju, który był na wprost
usłyszeli cichy głos.
Wszyscy aż oniemieli,
bo nagle w drzwiach ujrzeli
pajęczycę, taką jak Cekla.

- Jestem jej siostrą - rzekła.
- I to siostrą bliźniaczką.
Mieszkam z ojcem i matką.
A teraz przyjechałam tu.
Pajęczynę rozwiesiłam przy pniu.
Robię to od lat.
- Tu jest inny świat
- rzekł po chwili Jaś.
- To jest nasz wspólny las.
Tu się nie jemy nawzajem,
bo to kraina bajek.
Dopóki jesteś z nami
ze swymi pajęczynami
musisz pożegnać się,
bo będzie z tobą źle.
- Znów mnie rozbolał ząb.
Idźcie już sobie stąd.
Przeproście małego żuczka,
choć  jest to dla niego nauczka,
by nie odchodzić od domu
nie mówiąc o tym nikomu.
Ziewając rzekła
bardzo zmęczona Cekla.
- A teraz żegnam was
i idę  ponownie spać.
-  Przepraszam wszystkich.
Na szczęście już jest po wszystkim
- powiedziała jej siostra Cyryla.
- Postaram się być miła
i nie robić nic złego.
Przeproście ode mnie małego
i całą jego rodzinę.
To ja ponoszę winę
za to co się stało.
- Na szczęście nic się nie stało
- Tekla mruknęła pod nosem
i już chwilę potem
w łóżku sobie spała
i jak zwykle chrapała.
Wszyscy się pożegnali
i poszli do domów spać.
Nawet leśny wiatr
tej nocy przestał wiać
i już nikt nikomu
nie zakłócał spokoju.
A morał z tej bajki jest taki
i to nie byle jaki,
że gdziekolwiek będziesz
musisz zawsze i wszędzie
pilnować się rodziców i starszego rodzeństwa.
I musisz o tym pamiętać,
by nigdy nie oddalać się od domu
nie mówiąc nic o tym nikomu.