W wielkim lesie na polanie
krasnoludek ma mieszkanie.
Tam, gdzie rośnie krzak jagody
stoi domek kolorowy.
Ma okienka, drzwi i komin,
i dach, który jest ze słomy.
Obok, wśród czerwonych malin
stoi domek okazały,
cały z drewna zbudowany,
w różne kwiatki malowany.
Ma podłogi mchem wysłane
i firanki z mgły utkane,
wszystkie meble są z wikliny
a dywany z pajęczyny.
Przy nim ogród  jest nieduży,
a w ogrodzie krzaki róży
i konwalie są majowe
i jeziorko pełne wody.
Przy jeziorku jest huśtawka,
przy huśtawce stół i ławka,
a za płotem płynie rzeczka,
wiedzie do niej leśna ścieżka.
Mieszka tam pewna dziewczynka
co na imię ma Malwinka.
Ta dziewczynka z leśnej bajki
oczy ma jak niezapominajki,
bardzo jasne włosy ma,
czasem warkoczyki dwa,
w szafach sukieneczek mnóstwo,
w przedpokoju duże lustro,
w którym lubi się przeglądać.
Zawsze ładnie chce wyglądać.
A od wielu, wielu lat
w starym dębie mieszka skrzat.
W dużej dziupli sobie mieszka,
w której mieszkała Agnieszka,
ruda kitka, wiewióreczka,
która wyjechała do miasteczka,
bo tam mieszkał jej braciszek.
W domku miała meble z szyszek.
Teraz w dębie mieszka skrzat,
który ma na imię Jaś
i zna dobrze cały las.
Wie, gdzie mieszka w lesie echo,
o czym szumi każde drzewo,
gdzie kosmaty niedźwiedź śpi
i skąd nocą płyną sny.
Jaś czapeczkę ma zieloną,
piórkiem drozda ozdobioną,
a koszulkę i spodenki
ma w jasnobrązowe cętki.
A w pobliżu, w małej rzeczce,
tuż przy leśnej, krętej ścieżce
mieszka sobie pan Szuwarek,
który ma na imię Jarek.
Gdzieś na wyspie, pośród trzciny
letni domek ma z wikliny,
a gdy zmienia się pogoda
i nadchodzi zima sroga
wodnik idzie w głąb strumienia,
gdzie ma drugi dom - z kamienia.
Wodnik ma zielone włosy,
długie tak jak wodorosty,
za uszami skrzela dwa.
Swoją rzeczkę dobrze zna.
Wodnik ma już wiele lat
i zna prawie cały świat.
Przyjaciele lubią się
i spędzają całe dnie
z sobą w każdej porze roku.
od poranka aż do zmroku.
Gdy jest ciepło i słonecznie
wybierają się nad rzeczkę
i siadają na ławeczce ,
która jest przy leśnej ścieżce.
W lesie dużo pracy mają,
gdy jest brudno to sprzątają,
kiedy ktoś wzywa pomocy
pomagają w dzień i w nocy.
Gdy coś złego dzieje się,
każdy w lesie o tym wie,
trzeba do nich przybyć prędko
z każdą prośbą małą, wielką.
Dzieci!
Usiądźcie  wygodnie,
a ja Wam opowiem
co pewnego dnia  w lecie
wydarzyło  się w wielkim lesie.
Otóż
pewnego dnia w lecie,
gdy w całym wielkim lesie
było słonecznie i ciepło,
motyle fruwały nad rzeką,
pszczoły wśród kwiatów na łące,
a wesołe słońce,
które niedawno wstało
wesoło się uśmiechało,
mała biedronka Ula
o mało nie zginęła.
A było to tak:
W ten niedzielny poranek
Lutek wyszedł na ganek
swojej niewielkiej chatki.                      
Malinka podlewała bratki,
a Jaś stał na balkonie
i krzyczał:
-  Przyjdźcie do mnie!
Zapraszam was na lody,
zjemy je dla ochłody.
- Wspaniale! - odkrzyknął Lutek
i pomasował swój brzuszek.
Malwinka krzyknęła - Świetnie.
Już Jasiu do ciebie biegnę.
Wtem wszyscy znieruchomieli,
bo nagle usłyszeli
płacz i  głośne krzyki
biedroneczki -  małej Krysi.
- Co się stało?- spytał Jaś.
- Och, biegnijcie póki czas.
Tam, gdzie rosną cztery świerki,
za zakrętem naszej rzeki
biedroneczka mała Ula
w swojej łódce wypłynęła.
Szybko, szybko mój kolego,
bo
z łódką dzieje  się coś złego.
Wystarczyła jedna chwilka,
a Jaś, Lutek i Malinka
krętą ścieżką biegli już,
aż się w górę wznosił kurz.
Gdy dotarli na brzeg rzeki
zobaczyli jak nurt prędki
porwał Uli małą łódkę,
zanurzoną już po burtę.
Z przerażenia aż zdrętwieli.
- Straszne rzeczy! -wykrzyknęli.
- Łódka pójdzie wnet na dno,
przecież wszyscy wiedzą to.

Otóż biedroneczka Ula
nieostrożna bardzo była
i nie mówiąc nic nikomu
wcześnie rano wyszła z domu
i wybrała się nad rzeczkę,
by popływać w swej łódeczce.

Tę łódkę  zrobiła sama,
pracowała już od rana
na brzegu pośród  trzciny.
A łódka  była z łupiny
leśnego małego orzeszka,
który zjadła Agnieszka.
W lesie przy starej sośnie,
tam, gdzie muchomor rośnie

Ula znalazła łupinę,
zastanowiła się  chwilę,
spojrzała na płynącą rzekę
i tak rzekła do siebie:
-Żaglówkę piękną zrobię
i będę pływać sobie.
To bardzo dobra myśl!
Do pracy wezmę się dziś
.
Łódka wody nabierała,
na bok wciąż się przechylała,
a owadów cały tłum
robił bardzo głośny szum.
I krzyczały tak owady:
- Biedna Ula, nie da rady!
I choć bardzo się starały
pomóc Uli nie umiały.
-Skąd ta Ula się tam wzięła?
-tak Malinka wykrzyknęła,
gdy ujrzała Ulę w łódce.
- Przecież zginie tam już wkrótce.

Bardzo się  napracowała,
ale łódkę zbudowała.
Bolały ją ręce i głowa,
ale gdy łódź była gotowa
prezentowała się wspaniale.
Miała dwa żagle białe,
utkane z mocnej  pajęczyny
i ster z drewna i wikliny.
Maszt cały był z zapałki,
na nim żagiel rozpostarty
powiewał na wietrze zwiewnie.
Łódka  wyglądała pięknie.
W niedzielę z samego rana
Ula nie dokończyła  śniadania,
tylko łódkę spuściła na wodę
śpiewając przy tym sobie:
„ Zrobiłam ładną łódeczkę,
i będę  pływać po rzeczce,
choć niewiele mam lat
to zwiedzę cały świat.”
Gąsienica to usłyszała
i Uli tak powiedziała:
- Jesteś jeszcze za młoda.
To niebezpieczna droga.
-Nie jestem wcale mała
-Ula odpowiedziała.
Wsiadła do swej łódeczki
i popłynęła w dół rzeczki.
Pogoda była pochmurna,
ale Ula dumna
śpiewała sobie głośno
żeglarską pieśń radosną:
„ Pośród spienionych fal
płynę sobie w dal.
Piękną żaglówkę mam
i radę sobie dam.”
Owady słysząc to
pytały: - A któż to płynie. Kto?
- To ja - odpowiadała  Ula
i bardzo dumna była.
Zza chmur wyjrzało słoneczko.
Ula płynęła rzeczką,
trzymając w rękach ster.
Coraz dalej był brzeg.
Ula płynęła rzeką
i nie wiedziała tego,
że w łódce była dziura.
Słońce  zakryła chmura
i jak w najgorszym śnie
przez dziurę w łódki dnie
woda  zaczęła się lać.
Aż Ulę ogarnął strach.
I zimno zrobiło się.
Oj, naprawdę będzie źle .
Silny wiatr się zerwał też,
w strzępy porwał żagiel wnet.
Już nie było tak wesoło,
łódka się kręciła wkoło.
Wody było coraz więcej.
- Oj, pomóżcie proszę. Prędzej!
Rozpacz Uli była wielka,
zamoczyła dwa skrzydełka
i nie mogła teraz fruwać,
a nie potrafiła pływać.
Biedroneczka z płaczem w głosie
rozpaczała nad swym losem
i krzyczała przerażona:
-Ja w tej łódce zaraz skonam!
Och ratunku! Och pomocy!
Bo dziś nie dożyję nocy!
Nie  dostanę się na brzeg
i utonę tutaj wnet.
Jaś zawołał: -Nie bój się!
Aż tak to nie będzie źle.
Żeby ciebie uratować
kładkę trzeba tu zbudować,
pomost mocny i tak długi,
aby z brzegu sięgnął łódki.
Musisz na ten pomost wejść
i bezpiecznie na brzeg zejść.
-To jest dobre rozwiązanie! -
zawołano na polanie.
Poszukano i na szczęście
przyniesiono wnet gałęzie.
Zbudowano szybko pomost
i rzucono go na wprost
łódki, co się zanurzała.

A biedronka już płakała.
Cały czas wiał silny wiatr.
Wszyscy się zaczęli bać.
Nadciągnęły ciemne chmury
i dzień zrobił się ponury
i powstała wielka fala,
która łódkę wnet zalała.
Ula krzycząc wniebogłosy:
-Och ratunku! Och pomocy!
wpadła do głębokiej wody,
aż po czubek swojej głowy.
- Łap za pomost! - krzyknął Jaś.
- Póki na to jeszcze czas
i uważnie stawiaj kroki,
nie rozglądaj się na boki.
Ula za pomost chwyciła,
a że wyczerpana była,
przerażona i bez siły
wypuściła go po chwili.
Przepływała kępa trawy.
-Złap ją! - krzyczały owady.
Ula rady posłuchała,
kępy trawy się złapała
i wdrapała na nią z trudem.
-Trzymaj się!- wykrzyknął Lutek.
Ula była już zmęczona
i tym wszystkim przerażona,
więc nie dała biedna rady,
ześlizgnęła się z tej trawy
i od razu i o zgrozo
całkiem skryła się pod wodą.
Na chwilę się wynurzyła,
potem fala ją zakryła.
Wszyscy aż krzyknęli z trwogą:
Co się stało z tą niebogą?
Aż Malwinkę przeszły dreszcze:
Czy biedronka żyje jeszcze?
Jaś do rzeczki wskoczył szybko:
- Och. Tu nie jest wcale płytko.
I nurkował pośród fal.
Wszystkim Uli było żal.
Lutek także pływał wkoło.
Oj, nie było już wesoło.
Krysia była przerażona,
a Malinka zrozpaczona.
I krzyczały:- O mój Boże!
Gdzie jest Wodnik? Niech pomoże!
Lecz nie było tam Wodnika.
Gdzie jest Wodnik?- każdy pytał.
I naprawdę było źle.
- Co z tą Ulą ?  Czy ktoś wie? 
wszyscy Ulę wciąż wołali
i na rzekę spoglądali                                 
i myśleli cicho płacząc:
Czy tę Ulę znów zobaczą?
Nagle het, gdzieś tam w oddali,
na wzburzonej wielkiej fali
pojawiły się kropeczki.
Och. To skrzydła biedroneczki.
Tak. To była właśnie Ula.
Ale czy biedronka żyła?
Nagle, obok biednej Uli,
której wszyscy już współczuli
zjawił się pan wodnik Jarek.
- Och! Nareszcie jest Szuwarek.
Uratowana!
- krzyknęła rozradowana
gromada na brzegu rzeczki.
-To szczęście dla biedroneczki.      
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       
Wodnik był na wycieczce,
z której w porę wrócił nad rzeczkę.
Co się dzieje powiedziały mu ryby.
Zanurkował, gdy usłyszał krzyki
i wtedy, gdy już było źle
głęboko na rzeki dnie,
zagrzebaną w gęstym mule
zobaczył nieprzytomną Ulę.
Wyciągnął ją na brzeg
i zaczął ratować wnet.
Ula na szczęście przeżyła,
choć bardzo się przeziębiła.
Chorowała kilka tygodni,
piła napar z igieł sosny
i nektar z leśnych kwiatów
i sok z liści rzepaku.
A na cześć Jarka,
dzielnego wodnika Szuwarka
i tych, którzy nieśli jej pomoc
w świętojańską letnią noc
urządziła wspaniałe przyjęcie.       
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       




Gości zaprosiła sto lub więcej.
Wszyscy bawili się do rana.
Z malin pili smacznego szampana,
jedli serniki i makowce
i świeże soczyste owoce.     
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       

A Ula dostała nauczkę,
by sprawdzać zawsze łódkę,
by nie było przykrej przygody,
gdy łódka nabierze wody.

Morał z tego jest taki
i to nie byle jaki.
Jeśli coś robisz rób dobrze
i zawsze postępuj mądrze.

Gdy niewiele masz lat,
to słuchaj mądrych rad
tych, którzy są starsi od ciebie,
bo zawsze warto wiedzieć
co można robić, a co nie,
by czegoś nie zrobić źle.
W domku mieszka krasnoludek
o imionach Michaś, Lutek.
Kubrak cały ma czerwony,
guziczkami ozdobiony,
złotym  paskiem przepasany,
cieniem lasku haftowany,
spodnie ma ciemnobrązowe
a trzewiki ma zamszowe
i czapeczkę ma czerwoną
pomponikiem zakończoną.