Pewnego dnia do sklepu zoologicznego weszła  dziewczynka z mamą i tatą. Chcieli kupić kanarka.
Ela, bo tak miała na imię dziewczynka, podeszła do klatek, w których siedziały  kolorowe ptaszki:
papużki nierozłączki, kanarki, a w największej  siedziała papuga Ara.
- Kupmy tego - poprosiła Ela, wskazując  palcem pomarańczowego kanarka.
- Dobrze -  zgodzili się rodzice.
Kupili ptaszka, a także dużą klatkę. Kanarek wkrótce zaczął pięknie śpiewać. Po kilku tygodniach był tak oswojony, że fruwał po całym mieszkaniu i jadł ziarenka z ręki Eli.
  Pewnego dnia do Eli przyszła jej koleżanka. Kanarek zaczął pięknie śpiewać. Starał się jak mógł.
- Ja też mam kanarka - powiedziała koleżanka. - Ale on jest ze specjalnej hodowli z  Gór Harcu.
Wygląda tak samo jak twój, ale śpiewa o wiele ładniej.
- Uważam, że mój kanarek pięknie śpiewa - odpowiedziała Ela. - Nie zamieniłabym go na żadnego
innego.
Kanarek przestał śpiewać.
      
Gdzie są te Góry Harcu, w których żyją kanarki o pięknych głosach ? - myślał codziennie.
Pewnego dnia, gdy Ela zapomniała zamknąć okno kanarek wyfrunął. Chciał odnaleźć krainę skąd pochodzą kanarki o pięknych głosach.
  Usiadł na wysokim drzewie. Wokół niego zebrało się stado wróbli. Wszystkie miały szare  piórka i
wyglądały tak samo. Czy zostaniesz z nami?
- Nie mogę- odpowiedział kanarek.
- Chcę odnaleźć Góry Harcu, tylko nie wiem gdzie one są. A może wy to wiecie ?
- Nie. Nie latamy tak daleko. Musisz zapytać szpaków. One odlatują na zimę do ciepłych krajów.
   Znajdziesz je na drzewach wiśni.
Kanarek poleciał do szpaków. Ale one też nie wiedziały gdzie są  Góry Harcu.
- Może będą wiedziały bociany. One przylatują tutaj aż z Afryki . Niedługo będą tam wracać.    Porozmawiaj z nimi. Ale one nie mieszkają w mieście, tylko  na łąkach, na wsi, a najwięcej ich jest  tam gdzie są piękne jeziora i wiecznie zielone lasy. Musisz lecieć na północ, tam gdzie w nocy na niebie świeci najpiękniejsza  gwiazda.
  Kanarek poleciał na północ. Gdy ujrzał krainę z tysiącem  jezior, po których pływały białe żaglówki  westchnął z zachwytu.
- Jak tu pięknie. Chętnie bym tu został, ale muszę odnaleźć Góry Harcu, by jeszcze ładniej śpiewać.

Po łące dostojnie spacerowały bocian. Miał białe pióra, długi czerwony  dziób  i długie czerwone nogi.  Kroczył powoli szukając żab, W gnieździe na stodole pod opieka matki siedziały trzy małe bocianki.
- Czy możesz mi powiedzieć gdzie są Góry Harcu ? - zapytał kanarek bociana.
- Nigdy tam nie byłem- odpowiedział bocian.
-  Ale mój gospodarz  w tamtych okolicach ma brata. Często go odwiedza.  Z tego co mi wiadomo  jutro znów do niego jedzie.  Ma duży czarny samochód. Leć za nim a na pewno odnajdziesz góry, których szukasz.
- Dziękuję - odpowiedział kanarek.
  Następnego dnia  wczesnym rankiem gospodarz wyruszył swoim czarnym samochodem w  daleką
drogę. Kanarek leciał za nim i leciał, machając z całych sił swoimi skrzydełkami.  Ale auto jechało
bardzo szybko , wiał silny wiatr i kanarek, mimo, że się bardzo starał nie mógł na nim nadążyć.
  Był zmęczony i po raz pierwszy, odkąd wyfrunął z domu zatęsknił za Elą i swoją bezpieczną  klatką.
  Dotarł do miasta, gdzie na rynku siedziały białe gołębie. Dzieci rzucały im ziarenka słonecznika, 
a gołębie fruwały i jadły im z rąk. Kanarek też złapał jedno ziarenko.
- Spójrz mamo. Jaki ładny ptaszek- krzyknął mały chłopiec.
- To kanarek - powiedziała mama.- Na pewno komuś uciekł, a teraz na nim płacze jakieś dziecko.
- Weźmy go- poprosił chłopiec.
- Boję się, że nie uda się nam  go złapać.
Miała rację.  Kanarek nie chciał być złapanym.
- Wynoś się stąd! - krzyknęły gołębie.
- To nasz teren. I przegoniły kanarka. Kanarek odfrunął. Zrobiło mu się smutno. Po raz drugi zatęsknił za domem.  Ujrzał  siedzące na lipie stado sikorek. Miały żółte brzuszki i niebieskie  skrzydełka.
- Czy wiecie gdzie są Góry Harcu ? - spytał  kanarek sikorki.
- Nie,  nie wiemy. Spytaj żurawie. One odlatują na zimę do ciepłych krajów. Może będą wiedzieć.
Mieszkają na  łąkach za miastem.

Kanarek podziękował i pofrunął we wskazanym kierunku. Wkrótce ujrzał czarne, duże ptaki stojące przy niewielkim stawie.
- Co ty tu robisz ?- zdziwiły się żurawie.
- Szukam Gór Harcu- odpowiedział kanarek.
- Po co ci one ?- zapytały jeszcze bardziej zdziwione żurawie.
- Chce się nauczyć pięknie śpiewać od kanarków, które tam mieszkają.
- My lecimy w drugą stronę. Do Afryki. Jeśli  chcesz możesz lecieć z nami. Ale to długa
  i niebezpieczna droga.
- Nie. Muszę  dotrzeć do Gór Harcu i odnaleźć kanarki, które pięknie śpiewają.
- Lepiej wracaj do domu- powiedziały żurawie. - Nadchodzi  jesień, a z nią pochmurne, deszczowe
  i zimne dni. W górach może padać  śnieg.
- Muszę lecieć- upierał się kanarek.
- Dobrze, rób jak chcesz. Góry Harcu są za szeroką rzeką, a potem jeszcze za jedną. Musisz  je minąć, a  potem miasta i wioski. Po dwóch dniach ujrzysz wysokie góry.
To będą Góry Harcu - powiedziały żurawie i odfrunęły do ciepłych krajów.

Kanarek poleciał we wskazanym kierunku. Leciał bardzo długo. Leciał i leciał aż  zobaczył szeroką
rzekę, która oddzielała dwa państwa. Ale o tym kanarek nie wiedział. Było coraz zimniej. W nocy padał deszcz i kanarek cały drżał z zimna, siedząc skulony na gałęzi brzozy. Na szczęście  rano wstało słońce i wysuszyło mu  zmoknięte piórka.
  Kanarek ponownie wyruszył w drogę. Minął las, potem drugą rzekę, kilka miast i wiosek. Słońce schowało się za chmury i znów zrobiło się zimno  Wreszcie w oddali kanarek ujrzał wysokie góry,  których szczyty przykrywały chmury. Na zboczach gór leżał śnieg.
  Kanarek był coraz słabszy.  Nagle ujrzał przed sobą wielkiego ptaka z zakrzywionym dziobem.  Był to jastrząb. Kanarek rzucił się do ucieczki, ale jastrząb był coraz bliżej. 
Już po mnie - pomyślał kanarek i zatęsknił po raz trzeci do ciepłego domu. Na szczęście wleciał
w ciemną chmurę i jastrząb nie mógł go dojrzeć.
  Kanarek odetchnął z ulgą. - Jestem uratowany.

Gdy dotarł do miasteczka położonego w dolinie spadł śnieg. Zrobiło się bardzo zimno. Kanarek nic nie widział. Wokół szalała zamieć. Wiał silny, porywisty wiatr. Kanarek nie mógł się utrzymać
w powietrzu, aż biedny upadł na ziemię i przysypał go śnieg.
Z pracy wracała do domu pewna kobieta. Ujrzała  kanarka, któremu tylko dziobek i  jedno skrzydełko wystawało ze śniegu, podniosła go, owinęła swoim szalikiem i zaniosła tam, gdzie była hodowla kanarków.  Nareszcie kanarek był tam, gdzie chciał być. Niestety był chory.  Bardzo bolała go głowa i gardło, miał chrypę i nawet nie mógł stać na nogach, tylko leżał. Zaopiekowano się nim. Położono w ciepłym miejscu, w klatce, która była wysłana watą i dwa razy dziennie rano
i wieczorem  podawano lekarstwo.  Po kilku dniach kanarek poczuł się lepiej. Wokół słychać było piękny śpiew kanarków.
  Kanarek też chciał śpiewać i chciał się nauczyć śpiewać jeszcze piękniej niż do tej pory. Niestety, gdy otworzył dziobek z gardła wydobył się tylko zachrypnięty głos.
- Co się stało ? - pomyślał przerażony.
- Biedaku straciłeś głos - powiedział pan, który się opiekował kanarkiem.
- To niemożliwe- przeraził się kanarek i ponownie otworzył dziobek, by śpiewać.
  Niestety śpiewać już nie mógł.
- Jaki ja byłem głupi- pomyślał kanarek. - Miałem piękny głos, którym się wszyscy zachwycali , ciepły dom i  przyjaciółkę, która mnie kochała i o mnie dbała. Ale to mi nie wystarczało. Chciałem śpiewać jeszcze piękniej. A teraz w ogóle śpiewać już nie będę -  Kanarek spuścił głowę i zapłakał.
- Biedny ptak- mówili  ludzie i dziwili się.
- Jak on się tutaj znalazł, tak daleko od domu?

Kanarek tak, jak wszystkie  ptaki,  które pochodziły z hodowli miał obrączkę na nóżce.
Na obrączce był napisany  adres hodowcy  i sklepu,  w którym Ela go kiedyś kupiła. Odesłano  go więc  tam z powrotem. Długo jechał  samochodem, razem z innymi kanarkami, które przez całą drogę  pięknie śpiewały. I tak kanarek ponownie znalazł się w tym samym sklepie zoologicznym, w którym już kiedyś był. Siedział smutny w kącie klatki i choć chciał, nie mógł śpiewać. Gdy ktoś chciał go kupić sprzedawca mówił:
- Ten kanarek nie śpiewa .
  I ludzie wybierali inne kanarki. Ptaszkowi było smutno. Przestał jeść i  pić.
- Chyba niedługo umrze - myślał sprzedawca i żal mu było ptaszka.
  Pewnego dnia do sklepu weszła Ela z mamą i tatą. Tęskniła za swoim kanarkiem i często  przychodziła popatrzeć na kolorowe ptaszki. Rodzice chcieli jej kupić nowego kanarka, ale Ela nie chciała. Kanarek od razu poznał dziewczynkę. Robił co mógł, by zwrócić na siebie jej uwagę. Nie potrafił już śpiewać, więc skakał z pręta na pręt, przekrzywiając głowę .
- Jaki on podobny do mojego kanarka Kubusia - powiedziała Ela.
- Ma taką samą białą łatkę na brzuszku, jaką miał mój kanarek.
- Ten w ogóle nie śpiewa.  Przyjechał do nas z daleka, aż z Gór Harcu.
   Chorował i niestety stracił  głos.
- To mój Kubuś. W lecie wyfrunął z mojego pokoju - powiedziała Ela.
- Weźmy go.
- Dobrze - zgodzili się rodzice.
- Ponieważ nie śpiewa oddam go państwu za darmo. Niech ma własny dom i kogoś, kto go pokocha - powiedział sprzedawca.
  Kanarek wrócił do swojej klatki. Był naprawdę szczęśliwy. Fruwał po całym pokoju, a gdy Ela odrabiała lekcje siadał jej na dłoni i dziobał długopis, przekrzywiając łepek. Rano budził Elę dziobiąc ją w brodę, jakby chciał powiedzieć - Wstawaj! Już czas do szkoły.
   Pewnego dnia do Eli znów przyszła ta sama koleżanka Ewa.
- Co to za kanarek, który w ogóle nie śpiewa. Nawet wróble ćwierkają, a ten nic. Jest do niczego.  Mój kanarek tak pięknie śpiewa, że zdobywa różne nagrody na konkursach.
- Sama jesteś do niczego. A mój kanarek był i jest dla mnie najpiękniejszy. Kocham go za to,
że jest. Nie musi pięknie śpiewać, ani zdobywać nagród. Jest moim przyjacielem - odpowiedziała Ania
    I nigdy więcej nie zapraszała już tej koleżanki.